Dziś po raz pierwszy przekonałam się, jak niezbyt jasno wyjaśnione przygotowanie przepisu, może wszystko popsuć i doprowadzić do wyrzucenia nieskończonego nawet ciasta. Miała być chałka z nowego przepisu (poprzedni tutaj), ale niestety wylądowała w koszu na śmieci. No cóż, zdarza się...
Niezrażona porażką, postanowiłam wykorzystać pozostałe drożdże i upiec brioszki. Przepis na nie już od dawna chciałam wypróbować.
Bułeczki, które zrobiłam w foremkach do muffinów, wyszły naprawdę rewelacyjne! Puszyste, maślane i odpowiednio słodkie. Idealne do dżemu, miodu albo po prostu do filiżanki herbaty.
Na pewno będę wracać do tego przepisu nieraz.
Brioszki
(źródło przepisu, z moimi niewielkimi zmianami)
Składniki (na ok. 8 sztuk):
- 15 g świeżych drożdży
- 20 g mleka
- 190 g mąki
- 40 g cukru (dodałam 55 g cukru brązowego)
- 2 jajka
- 0,5 łyżeczki soli
- 110 g miękkiego masła
- garść rodzynek
Drożdże pokruszyć do kubka i utrzeć z 1 łyżeczką cukru. Dodać całe mleko i 1 łyżeczkę mąki. Całość dobrze wymieszać. Przykryć i odstawić do wyrośnięcia na ok. 20 min (jeżeli w kuchni jest chłodno, można wstawić do piekarnika nagrzanego do 30 st.).
Mąkę przesiać do miski, dodać: jajka, sól i wyrośnięte drożdże, a następnie wszystko zmiksować aż powstanie gładka masa.
Powoli wsypywać cukier, cały czas miksując - aż ciasto zacznie przypominać kulę (nie będzie takie gęste, żeby powstała zgrabna kula).
Dodać masło pokrojone w kostkę i miksować tak długo, aż masło wmiesza się w ciasto i całość będzie gładka i błyszcząca. Dodać rodzynki. Miskę przykryć i odstawić do wyrośnięcia na 1 h.
Rozgrzać piekarnik do 190 - 200 st.
Ciasto nałożyć łyżką do foremek. Wierzch każdej brioszki posmarować mlekiem i odstawić do wyrośnięcia na 30 min.
Piec przez ok. 15 min. (do tzw. suchego patyczka).
Smacznego!